LIVIA
16.11.2023r.
Zabrakło nam czasu, aby spełnić obietnice. Domu nie będzie. Zabrakło czasu, aby Livcia mogła w jesieni życia zaznać ciepła i miłości we własnej rodzinie, takiej, którą będzie miała na wyłączność..
Livia dzisiaj umarła. Dla niej nie ma już jutra, wszystko skończyło się dziś…
Przeżyła wiele lat. Większość w upodleniu, samotności.
Ostatnie 2 lata, które spędziła w hoteliku pod naszą opieką była psem KOCHANYM…
W Fundacji od 31.08.2021
Czaruś
27.06.2023 r.
Dziś odszedł Czaruś, dzielny dziadunio Czarodziej… Zabrakło trzech tygodni, by móc napisać, że przeżył swoje najpiękniejsze 2 lata życia. Żal nam straconych lat na łańcuchu, w głodzie i samotności, zabrakło czasu na posmakowanie radości z dorastania wśród szczęśliwej rodziny.
Paweł, nigdy Ci nie zapomnimy tego, co zrobiliście dla Czarusia – Ty i Twoja Rodzina byliście najlepszym, co Go spotkało.
Czarusiu, nigdy: żegnaj, zawsze: do zobaczenia po drugiej stronie.Tam gdzie czekają na nas wszystkie wspaniałe psy.
W Fundacji od 17.07.2021
Ika
23.02.2023 r.
Czasami się nie udaje.
To taka lekcja pokory w rzeczywistości Wolontariuszy. Nie będzie szczęśliwego zakończenia z własnym domem i rodziną.
Pozostaje kolejne wspomnienie psa, któremu próbowało się pomóc.
Ika biegaj szczęśliwa po drugiej stronie Tęczowego Mostu. Spotkałaś się już z innymi psami, o których też nigdy nie zapomnimy…
W Fundacji od 19.05.2021
Rocky
25.01.2023 r pożegnaliśmy naszego weterana – niewidomego Rockiego…
Dziękujemy, ze byłeś częścią naszego życia [*]
W Fundacji od 01.03.2019
Berk
Dzisiaj, 14.12.2022 pożegnaliśmy naszego malutkiego Berka. Bardzo trudno jest się pogodzić z każdą śmiercią, ale kiedy nagle, bez ostrzeżenia odchodzi młode życie, tym bardziej trudno …
Do zobaczenia Malutki
Rihanna
Dzisiaj, 30 kwietnia 2022 Rihianna powędrowała na swój ostatni samotny spacer…
Miała godne życie. Mimo zmiany domu blisko 2 lata temu nie przeszła traumy. Miała liczną psio-kocią rodzinę i nową kochającą Mame, która do ostatniego tchnienia trzymała ją za puchatą łapę przy przekraczaniu Tęczowego Mostu…
Nie mamy słów, by podziękować Iwonie za podarowanie Rihiannie ciepłego, bezpiecznego domu na jesień życia. Dzięki Tobie nie odczuła drastycznie utraty pierwszych opiekunów.
Dziękujemy
Biegaj bez bólu po niebieskich łąkach … Do zobaczenia… [*][*][*]
Isia
21 marca 2022 w nocy odeszła Isia.
Odeszła tak jak żyła – cichutko.
Przez ostatnich kilka dni gorzej się czuła, była bardziej osowiała. Niedawno wykonane badania z krwi nie wykazały żadnych nieprawidłowości, poza niedoczynnością tarczycy. Mimo wdrożonego leczenia farmakologicznego stan Isi się nie poprawił, na dziś miała umówioną kolejną wizytę i szersze badania, niestety nie doczekała…
Czy to coś by zmieniło? Pewnie nic…
Najgorsze jest to, że na Isię czekał już dom. I to z opiekunką z nowego domu miała jechać na kolejne badania.
Czekała adresówka, smycz, szelki, miski, karma posłanie.
Niestety, Isia nie dowie się już, jak to jest mieć prawdziwy dom, jak to jest być kochaną.
Przepraszamy Isiu… Byłaś takim smutnym psem. Zniszczonym przez człowieka, zmęczonym życiem.
Chcieliśmy dać Ci kawałek normalności.
Nie udało się…
Amet
Dziękujemy też wszystkim osobom wspierającym naszego dziadzia.
Biegaj bez bólu piesku z Ninką po niebieskich łąkach… [*]
15 grudnia 2021
Dzisiejszy dzień jest dla nas dniem pełnym smutku…
Za Tęczowy Most odszedł Amet, pieszczotliwie nazywany przez dom tymczasowy Stefanem.
Zdawaliśmy sobie sprawę, z tego, że zegar przyspieszył, że dziadzio słabnie. Spacery stawały się krótsze, ale wciąż był błysk w oku i chęć życia. Nagłe pogorszenie postawiło nas i dom tymczasowy w stan pogotowia. Niedowład tylnych łap, silne objawy bólowe, pojawienie się drgawek padaczkowych nie wróżyły nic dobrego… Miałyśmy jednak nadzieję, że to jeszcze nie ten moment, że może diagnostyka szczegółowa pozwoli postawić jeszcze na jakiś czas miśka na łapki. Niestety złe wyniki kontrolnych badań krwi oraz wykonane rtg kręgosłupa nie pozostawiły złudzeń. Komentarz lekarza prowadzącego odebrał nam nadzieję …
Nie mogłyśmy pozwolić na powolne odchodzenie dziadzia w cierpieniu.
Dziś odszedł spokojnie w ramionach Agnieszki.
Gdy prawie 23 miesiące temu Amet trafił pod skrzydła Fundacji był wrakiem psa: wyniszczony, schorowany, szkielet obleczony futrem… Walkę o przywrócenie go do zdrowia wygrałyśmy, choć nie była łatwa.
Los postanowił też podarować mu prawdziwy dom, własną rodzinę i to co najważniejsze – miłość opiekunów oraz bezpieczeństwo.
Agnieszka nie zawahała się i przyjęła go jako naszego rezydenta. Nie miało znaczenia jak długo będzie mógł cieszyć się dobrą kondycją. A nie jest łatwo podjąć taką decyzję i zobowiązanie bezpośrednio po odejściu własnego futra, które przegrało walkę z chorobą nowotworową.
Dziękujemy Agnieszce i jej Rodzinie za ogromną empatię i serce podarowane bezinteresownie staremu, schorowanemu psu. Ten rok pozwolił Ametowi poczuć się kochanym i szczęśliwym.
Szóstka dzieci Lilu
POŻEGNANIE DZIECIAKÓW… NAJBARDZIEJ BOLI…
Zdjęcia, które widzicie robione były 10 maja 2021 r. Maluchy były w wieku 6 tygodni. Miały w sobie mnóstwo energii, ciekawość świata, radość życia. Rozpoczynały swoją drogę na tym świecie… Nikt nie przypuszczał, że będzie trwała ona tak krótko. Pojawiały się już pierwsze chętne domy, osoby fajne, konkretne, mające nadzieję na psiego przyjaciela. Rozpoczynaliśmy procedury adopcyjne, pełni nadziei, że mimo fatalnego startu cała siódemka i mama poznają, co to życie u boku kochającej rodziny.
W momencie, kiedy pierwszy szczeniak zaczął chorować, później drug… Kiedy postawiono diagnozę, wszystko zeszło na dalszy plan. I tak wraz z każdym szczeniakiem umierała nadzieja.
Dzieciaków już nie ma. Nic nie zwróci im życia. Pożegnanie dzieciaków boli najbardziej…
Zmrok
14.06.2021 odszedł Zmrok. Ale nie będzie łzawych historii. Opłakiwanie było zarezerwowane na wczoraj. Dziś opowiemy Wam, że odszedł godnie, z szacunkiem, przy osobach, które kochał i które kochały jego. I powiemy, że do końca życia był humorzastym tetryczkiem, który wybierał sobie poddanych. Jeśli mu się nie spodobałeś, nie było wątpliwości, ale jeśli pojawiła się „chemia” to też nie omieszkał dać znać. Truchtał z Leonem po krzakach, tarzał się po łące, zaprzyjaźnił z Eweliną na tyle, że stała się godnym kompanem spacerów i dostawcą ciastek. A to dużo, na krzywdzonego latami psa, który na koniec został oddany do schroniska. Obrażał się za to, że sam wdepnął w kretowisko, zgrzytał zębami na nieudolnych wyprowadzaczy, którzy tak idą ze starym psem, że aż smycz zaplątała się w krzaki. Braku kompetencji nie lubił. Ciastka miały być podawane serią, a łapy człowieka miały się nie pchać do głaskania. Głaskać mógł tylko Leon i Ewelina. Proste. Fundacyjna Kama kochała go za jego humory, ośli upór i wybredny stosunek do świata. On akceptował jej usługi spacerowe, ale nigdy nie zapomniał, że kilka lat temu, przy stawie napadły na nich kaczki, przez nią, powinna wiedzieć, że akurat dziś przyleciały. I za każdym razem patrzył na nią badawczo, czy tym razem jak ogarnęła sytuację i staw jest bezpieczny. Proste.
Tomek, wybaczałeś wszystkie kłapnięcia i zabierałeś na kolejny spacer, a kiedy było trzeba zawalczyłeś o szanse dla Zmroka, tak jak umiałeś najlepiej. Wspaniale, że spotkał na swojej drodze kogoś takiego.
Mimo, że nie znalazł domu adopcyjnego, jego los się odmienił, na te kilka lat, które było nam dane z nim spędzić. A dzięki Wam Drodzy Malamutowicze, mogłyśmy mu zapewnić dobre psie życie.
Dejla
Są psy, których się nie zapomina. Są dni, które chciałoby się wymazać z pamięci. Są uczucia tak silne, że poradzenie sobie z nimi wydaje się niemożliwe…
Maj, chyba wszyscy kochają ten miesiąc… Wszystko budzi się do życia po długiej zimie. Bez… zawsze kojarzony z majem, pachnący tak słodko i upajająco, jak malamucie stopy.
8 lat temu wiosna i maj przyniosły nam ogromny smutek – odeszła Izmir. Dzisiaj historia zatacza koło – odeszła Dejla. Nie da się tego opisać słowami. Była „nasza” od tylu lat… Niby bezdomna, jednak kochana. Kochana przez nas, przez opiekunkę z hotelu – Ingę…
Daliśmy jej tyle, ile mogliśmy. Możemy napisać, że nie znaleźliśmy jej domu, jednak uważamy, że miała dom u Ingi.
Dejla była prawdziwą malamutką – miała swoje zdanie i umiała się go trzymać. Była psem nietuzinkowym, walczącym o swoje. Niestety dzisiaj walkę przegrała, musiała odejść.
Każdy pies i każdy człowiek, któregoś dnia przegra tą najważniejszą walkę… Dejla była już zmęczona. Musiała iść spać. Będzie spała w naszych sercach i nigdy o niej nie zapomnimy…
Inga – dziękujemy Ci, za wszystko co zrobiłaś dla tego psa i za to, że go kochałaś…
Chyba nie pozostaje już nic więcej do powiedzenia…
Dejla [*] 02/05/2021 – do zobaczenia piesku w lepszym świecie…W świecie, gdzie nikt nie krzywdzi psów, a ludzie nie mają złamanych serc po odejściu psich przyjaciół…
Saga
Inaczej żegna się psa, który odchodzi w domu, kiedy wiemy, że zdążyłyśmy. Kiedy wiemy, że druga cześć jego historii była wypełniona miłością, poczuciem bezpieczeństwa i przynależności. To nie znaczy, że nie boli, bo zawsze odchodzą zbyt szybko. Ból po stracie psa, który nie doczekał szczęśliwego zakończenia jest inny. Trzeba zmierzyć się z uczuciem porażki, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zrobiło się wszystko, na koniec trzeba poradzić sobie ze zwyczajną, ludzką złością na cały świat. Na to, że ktoś skrzywdził, na to, że mimo naszych starań, nikt nie zobaczył w tym psie TEGO SWOJEGO psa, o którego warto się starać, dla którego warto spróbować, a potem dać mu wszystko czego wcześniej nie dostał.
Dziś (23.01.2021) naszym psem-wyrzutem sumienia stała się Saga.
Zostałyśmy zmuszone do podjęcia decyzji o eutanazji, ze względu na rozległe zmiany nowotworowe. Nie zdążyłyśmy znaleźć jej domu, mogłyśmy dać jej wyłącznie godna śmierć. Przepraszamy Cię piesku, mamy na dzieje, że za Tęczowym Mostem dostaniesz wszystko, na co zasługujesz.
Kabi
Przychodzi taki dzień w życiu każdego Psa, kiedy musi po raz ostatni spojrzeć w oczy człowiekowi, który go kochał. Człowiekowi, którego kochał Pies.Pies stara się, aby to spojrzenie nie było przeraźliwie smutne, aby nie oddawało całego smutku, który czuje Pies. Pies, jako istota czysta i empatyczna nie chce sprawiać bólu, temu, kogo bardzo kochał. Jednak nie ma wyboru. Stara się walczyć do końca. Nie dla siebie, bo nie ma już siły. I wie, że powinien odpocząć. Jednak w jego wyobraźni pojawia się dźwięk łamanego ludzkiego serca, które pęka na milion kawałków.Pies bardzo nie chce przyczynić się do tego, jednak musi. Jest tak bardzo zmęczony. Chciał by odpocząć. Dla ukochanego człowieka trwałby dalej. Jednak nie ma wyboru.Musi po raz ostatni odwrócić się za siebie i mimo, że psie serce również pęka, Pies musi iść na ostatni spacer. Tym razem samotny. Stawia Pies jedną łapę na Tęczowym Moście. Później drugą, trzecią i czwartą. I dociera do niego, że to jedyna droga… Delikatne ciepło i ciche wołania…. „ Kabi, chodź do nas, od tak dawna na Ciebie czekami.. Kabi… No chodź.”I Kabi poszedł. A my zostaliśmy. Jest już ciemno, patrzymy w niebo na gwiazdy. Dzisiaj jest o jedną gwiazdę więcej – to nasz Kabiś. Kolejny anioł do malamuciego kompletu w niebie.Nie wiemy, jak wyrazić naszą wdzięczność dla Oli, która przygarnęła Psa na ostatnie miesiące. Wiedziała, że wkrótce nadejdzie ten najgorszy dzień.Ola dała mu 6,5 miesiąca miłości, radości, bliskości.W jesieni życia los Kabiego potoczył się bardzo złym torem. Został sam. Dzięki pomocy wielu osób Kabi odnalazł drugą i chyba tą najmocniejszą ludzką miłość.Dziękujemy Oli, Martynie, Grażynie, Beacie, wirtualnym opiekunom.Słowo dziękuję – niby proste. A jednak nie…Bo nie ma jak podziękować za posklejanie psiego serca…Kabi… Do zobaczenia [*]
Brego
Koniec. To już jest koniec, nie ma już nic, żadnej drogi, którą możemy pójść…
Żałosny krzyk w przestrzeń. Łzy wylane, czy na darmo?
Brego nie żyje. Odszedł po cichu. Malamucia dusza poleciała do Aniołów. Znów Niebo się upomniało. Nie winię nikogo. Gdybym była Psim Aniołem i patrzyła na to, co dzieje się na ziemi, też wezwałabym dzieci do siebie.
Bo one są lepsze niż my. Nie znają zawiści, zazdrości. Czerpią pełnymi łapami z „dziś”, bo może nie być jutra. Jutra nie będzie dla Brego. Może kiedyś ktoś we mgle zobaczy Brego. Może w Bieszczadach, miejscu idealnym dla wilków. Może przemknie niewidzialny, lecz zauważony.
Żegnaj piesku…
Jesteś wolny, biegnij…
Ile sił w łapach…
Gucio
Drodzy, niestety nie zawsze życie daje nam przywilej informowania Was
o
tym, że po raz kolejny udało się pomóc. Wczoraj rano (25.03.2020) na
ostatni spacer za Tęczowy Most poszedł Gucio. To jeden z tych
podopiecznych, o których pamięta się długo. Za jego wolę życia, za
walkę, za zmaganie się z chorobą i za małe zwycięstwa, które dla nas
były wielką sprawą.
Dziękujemy Wam za to, że nie był Wam obojętny, nie odszedł nieznany, anonimowy, po cichu.
Dziękujemy Domowi Tymczasowemu: Małgosi i Darkowi, którzy traktowali
Gucia jak swojego psa i opiekowali się nim najwspanialej na świecie.
Dziękujemy wszystkim, którzy wspierali jego leczenie i finansowo,
i darami, i ogromem ciepłych słów i myśli.
Biegaj szczęśliwy Guciu razem z resztą Malamuciej Ekipy…
Do zobaczenia…
.
Fux
Pies legenda… Najtrudniejszy podopieczny, który trafił pod skrzydła
Adopcji Malamutów w styczniu 2010 r. Piękny, z łatką killera i wyrokiem
eutanazji. Szansę na drugie, lepsze życie wykorzystał z nawiązką. Pod
okiem szkoleniowca z nieprzewidywalnego, agresywnego psa stał się
pogodnym malamutem. Bawił się w stadzie jak szczeniak, a ludzi witał z
malamucim wdziękiem i radością. Jola Sołek , byłaś pierwszą osobą, która
pokazała mu, że człowiek może być fajny. Wyznaczyłaś granice,
wprowadziłaś sztywne zasady, oddałaś mu swoje serce. Za to Fuxio
pokochał cię miłością bezwarunkową. Dziękujemy.
Ale
szansę na życie Fux dostał przede wszystkim od grona ludzi, którzy nie
skreślili go, lecz wspierali przez blisko 10 lat śledząc jego losy.
Nie mamy słów mogących wyrazić naszą wdzięczność.
W maju 2019 oku u Fuxa zdiagnozowano duży guz na wątrobie i mniejszy na śledzionie.. Dziś nadszedł smutny dzień pożegnania.
Biegaj piesku bez bólu, wiecznie młody za Tęczowym Mostem. Żegnaj…